środa, 24 grudnia 2014

Na najbliższe dni



DESIDERATA

    Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

     Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

     Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

     Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

     Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy. 













wtorek, 23 grudnia 2014

Świąteczne szycie


      W ostatnią niedzielę, podczas kiermaszu świątecznego w RCKP, odbyły się nasze pierwsze warsztaty tworzenia ozdób świątecznych. TutajMamy z pomocą Dziecka w Krośnie przygotowały szeroki wybór zajęć. Dzieci i dorośli wykonywali ozdoby z filcu, materiału i papieru. Największym zainteresowaniem cieszyło się szycie z tkanin. Dzieci bardzo chętnie zabierały się do pracy i bardzo starannie zszywały swoje ozdoby. Ta forma tworzenie przypadła też do gustu dorosłym, dzięki czemu można powiedzieć, że warsztaty były głównie szyciowe. Podczas tworzenia słuchaliśmy kolęd w wykonaniu Arki Noego. Muzyka łatwo wpadała w ucho i dzieci podśpiewywały sobie pod nosem ulubione kolędy co dodatkowo wprawiało nas w przedświąteczny nastrój.

środa, 10 grudnia 2014

Świąteczna Manufaktura

    Mamy ogromną przyjemność zaprosić Wasze dzieci na nasze pierwsze warsztaty plastyczne, które odbędą się podczas 10. Kiermaszu Świątecznego w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie Nie byłoby nas tam gdyby nie portal Dziecko w Krośnie ,  z którym od jakiegoś czasu ściśle współpracujemy i   współtworzymy. O Dziecku w Krośnie jeszcze nie raz będziemy pisać, a Wy jeszcze nie raz usłyszycie.
     Krosno. Kiedyś miasto wojewódzkie. Mieszkam tu dopiero od kilku lat, zresztą podobnie jak Asia (współautorka bloga). I odkąd jesteśmy matkami - poznajemy to miasto na nowo i z innej perspektywy. Gdzie pójść na huśtawki, co robić w deszczowe popołudnie, gdzie można zjeść najlepsze lody i kiedy miejski rynek wygląda najciekawiej. Czuję się częścią społeczności, w której  żyję. Nie chcę stać po tej stronie barykady, która krzyczy, że w naszym mieście jest nuuudno, szaro i buro. Pragnę tworzyć, działać i realizować się właśnie tu. Szczęście jest albo tu i teraz albo go nie ma i nie będzie. Szczęście jest związane albo z naszym wewnętrznym żarem, albo go nie ma. 

 zuza

sobota, 15 listopada 2014

Jesienna Wołtuszowa

   Zgodnie z sugestią naszych czytelników wybraliśmy się na Wołtuszową. Tak nazywa się miejsce w Rymanowie-Zdroju, gdzie kiedyś znajdowała się łemkowska wieś Wołtuszowa. Niestety w tej chwili zostały po niej jedynie minimalne ślady, świadczące o tym, że coś tam kiedykolwiek było oprócz lasu. 

piątek, 7 listopada 2014

Mikstura z żurawiny na odporność

   Jesień za pasem, a co za tym idzie wszelkie zarazki, wirusy i bakterie w natarciu. Co rusz walczę z małym zapchanym noskiem, czerwonym gardłem i tymi biednymi szklistymi oczkami zwiastującymi gorączkę. Tutaj podzieliłam się jednym ze sposobów na walkę z przeziębieniem. Teraz opowiem o kolejnym.

Przez ostatnie dni regularnie podaję moim maluchom syrop z majówek i miksturę z żurawiny. Majówki to kwiaty mniszka lekarskiego zbierane w maju, także teraz to już "po ptokach", ale na wiosnę na pewno wam o tym przepisie przypomnę, abyście i wy byli gotowi na zimę i zrobili sobie zapas tego cennego, złotego miodku.

piątek, 31 października 2014

Zdrojowe przymiarki

    Już o tym pisałam, ale warto podkreślić ten fakt jeszcze raz, w tym roku jesień jest przepiękna, ciepła i kolorowa. Temperatury są bardzo przyjemne i aż żal patrzeć na to wszystko przez okno, lepiej wybrać się na spacer, choćby na taki jak my ostatnio.


wtorek, 21 października 2014

Popisowy opis tworzenia posta

   Chciałabym się z Wami podzielić moim sposobem na napisanie posta. Wiem, wydaje się to banalne, ale nawet ja samą siebie muszę trzymać w ryzach pod tym względem i stosuję pewne "wspomagacze".

środa, 15 października 2014

Diabelski Folusz

   Jesień w tym roku rozpieszcza nas piękną pogodą, dlatego każdy wolny weekend wykorzystujemy na nasze piesze wycieczki. Tym razem na celowniku był Folusz i Magurski Park Narodowy.
 

sobota, 11 października 2014

Z widokiem na Tatry

   Nie tak dawno temu wybraliśmy się na górę Liwocz k/Jasła. Byłam tam kilka lat temu i zapamiętałam to miejsce jako przyjemna trasa na spacer, zwieńczoną punktem widokowym - dla nas idealne miejsce na wycieczkę.


piątek, 12 września 2014

Nafta + gaz + rower = udana wycieczka?

   W ostatni weekend pogoda nie poskąpiła nam słońca i dodatniej temperatury więc aż wstyd było zostawać w domu. Tym razem szukałam na cel wycieczki jakiegoś pobliskiego miejsca, dodatkowo dzieci bardzo chciały jechać gdzieś na rower. Hmm, jak już wspominałam TUTAJ ciężko u nas z ciekawymi trasami dla dzieci, a jazda obok czy wzdłuż drogi to na razie żadna przyjemność. Po prostu dzieciaki nie są jeszcze na tyle pewne i dojrzałe, każda taka przejażdżka to dla mnie koszmar, bo cały czas się denerwuję, czy nie zjadą z trasy lub na drogę, czy żaden kierowca się nie zagapi i w nich nie wjedzie, do tego co chwilę przejazdy, zjazdy, przejścia... Ja co chwilę krzyczącą STÓJ! Kiszka, jednym słowem. Dlatego to nie tak łatwo wybrać się na wycieczkę rowerową ;) Trzeba kombinować z innymi lokalizacjami. Bardzo fajnie jeździ się po alejkach w naszych pobliskich uzdrowiskach, ale w weekend, zwłaszcza przy takiej pogodzie byłby to istny slalom gigant i to o wysokim ryzyku zderzenia ze spacerowiczami. Główkowałam dalej, aż przypomniałam sobie o pewnym miejscu. Już kilka lat temu zaczęłam je odwiedzać, głównie z powodu długich, szerokich alejek, pośród drzew. Wszechobecnej ciszy, urozmaiconej jedynie śpiewem ptaków. W otoczeniu kolorowych maszyn, kopanek naftowych i innych ciekawych eksponatów :) Tak, tak, celem naszej wycieczki rowerowej zostało Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce.


sobota, 12 lipca 2014

1,2,3 Shrek patrzy!


   W ostatni weekend wybraliśmy się na kolejną wycieczkę. Tym razem naszym celem był Duszatyn, a dokładnie Jeziorka Duszatyńskie. Już nie raz o nich słyszałam, ale nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu. Teraz tego bardzo żałuję. To miejsce musi być piękne o każdej porze roku... Ale od początku.


niedziela, 29 czerwca 2014

Era dżemu truskawkowego

Właśnie nastała w moim domu faza dżemowania. Nigdy dżemów nie robiłam, bo wydawało mi się, że wiąże się to z całym dniem pracy, wielogodzinnym staniem przy kuchni i mieszaniem gotujących się owoców - oj, jak ja się myliłam! 


Do tej pory migałam się jak mogłam, aż w końcu mama przywiozła mi dwie torebki pektyny i powiedziała, że w tym roku czeka na MOJE dżemy z truskawek. Ech, a prawie mi się upiekło - pomyślałam, w końcu sezon na truskawki już się kończył. Nie chciałam się narazić rodzicielce więc posłusznie kupiłam truskawki i słoiki.

 
Mama powiedziała tylko, że mam się trzymać instrukcji z opakowania pektyny i na pewno wszystko mi się uda. Szczerze w to wątpiłam, ale powoli zabrałam się do pracy. Szypułkowanie... ;) Zdecydowanie najgorsza część przygotowań. Gotowe truskawki wrzuciłam do garnka i punkt po punkcie stosowałam się do instrukcji. Nie minęło 15 minut i dżem był gotowy! Byłam tak pozytywnie zaskoczona, że następnego dnia kupiłam kolejne truskawki, bo jak już robić zapasy, to takie, żeby wystarczyły na dłużej. 


Szczerze polecam robienie dżemów z użyciem tej pektyny. Instrukcja na opakowaniu jest jasna i prosta, a dżemy wychodzą idealnie gęste. I ostatecznie spodobało mi się to dżemowanie, teraz czekam aż maliny u mojej babci dojrzeją, a może spróbuję zrobić też dżem z borówek? To jest po prostu bardzo łatwe i smaczne zajęcie.


Kolejnym i też bardzo ważnym plusem robienia dżemów samemu, jest świadomość tego, że wiemy co jest do niego dodane i co ostatecznie jemy. Czy próbowaliście kupić kiedyś dżem bez syropu glukozowo-fruktozowego w składzie? Teraz praktycznie do wszystkiego dodają to dziadostwo. Ja kiedyś podjęłam taką próbę i po dokładnym przeszukaniu regału w sklepie znalazłam taki dżem, ale jego cena.... była dwa razy wyższa od innych. Była na tyle wysoka, że kompletnie nie opłacało mi się go kupować, bo moje dzieci często dżemują kanapki, tosty lub naleśniki więc wiązało by się to ze sporymi nadszarpnięciem budżetu. 

Dżem domowej roboty jest nie dość, że smaczny i zdrowy to i właśnie tańszy od tych sklepowych. To mój kolejny krok w stronę natury. Dodatkowo moje dżemy powstały z lokalnych produktów. Piękne, słodkie truskawki kupiłam z plantacji w Korczynie, pektyna pochodzi od firmy C&G z Jasła, a wytwórczyni dżemu jest z Krosna więc wszystko zostało w "rodzinie" :)

Po wielu prośbach dodaję dokładne informacje:

- truskawki kupiłam od sympatycznego Pana Andrzeja Delimata, który wraz ze swoją rodziną prowadzi plantację w Korczynie, na ul. Dworskiej 23. Truskawki są przepyszne i co najważniejsze, nie pienią się podczas robienia przetworów co jest tylko dowodem na to, że nie są przenawożone :) Truskawki można wcześniej zamówić i odebrać osobiście w Korczynie.

- pektynę produkuje firma C&G z Jasła. Można ją zamówić na Allegro lub w Zielarni internetowej Lawenda oraz sklepie Żuk Pol. W naszym regionie można ją spotkać też w lokalnych sklepach spożywczych.

Asia

niedziela, 22 czerwca 2014

Pietruszki czas

 
Gdy byłam dzieckiem nie lubiłam jej zapachu i smaku. Z zup i sosów wygrzebywałam łyżką zielone, znienawidzone listki. Dopiero w "dorosłym" życiu doceniłam jej charakterystyczną, intensywną woń a przede wszystkim jej cudowne właściwości na dolegliwości związane z zapaleniem dróg moczowych, które są moim słabym punktem-wystarczy, że zmarznę w stopy i już odczuwam dyskomfort... Natka pietruszki należy do ziół oczyszczających nerki i drogi moczowe,  ma czterokrotnie (!) więcej witaminy C niż pomarańcza.
W upalne dni przyrządzam dla siebie napój pietruszkowy.
1 pęczek zielonej pietruszki
1 cytryna lub pomarańcza
 kwaśny cytrynowy smak możesz złagodzić  łyżką miodu
ok 0,5l wody


Porządnie zmiksuj wszystko razem  i wrzuć kilka kostek lodu.


Nać pietruszki można zbierać przez cały rok, jeśli posadzimy w doniczkach w domu. O tej porze pęczek pietruszki kosztuje ok 1zł. Ja korzystam z warzywnego ogródka teściowej - zbieram sobie większą ilość w lecie i zamrażam w foliowych woreczkach.

 zuza

sobota, 10 maja 2014

Wycieczka 1 - Góra Grzywacka



   Końcem marca wybraliśmy się na pierwszą w tym roku pieszą wycieczkę.  Naszym celem była Góra Grzywacka w miejscowości Kąty, w gminie Nowy Żmigród. Tę trasę polecił nam znajomy Wioli, jako miejsce, gdzie można sobie „nieźle dać w kość”. Dodatkowo przekonała nas informacja, że droga na szczyt jest utwardzona, a akurat niedawno padał deszcz i baliśmy się, że możemy ugrzęznąć na zwykłej trasie.



czwartek, 8 maja 2014

5 tiptopków i 2 duże słoniowe


  Wczoraj była ładna pogoda więc czas wolny postanowiliśmy spędzić na świeżym powietrzu. Wybraliśmy się na rolki. Niestety w okolicy nie ma dobrej trasy do jeżdżenia, zwłaszcza dla początkujących dzieci. Brakuje alejek z równymi, asfaltowymi trasami. Nie wiedzieć czemu nawet ścieżki rowerowe w mieście są wyłożone kanciastą kostką brukową. Z braku laku wybraliśmy się na niedawno powstałą drogę (ruch praktycznie zerowy) i przyległy do niej spory parking.

   Gdy już wyszaleliśmy się rolkowo, dalej mieliśmy "głód" ruchowych rozrywek. Dzieci zaproponowały berka i berka mrożonego. Po chwili zabawy chcieliśmy się przerzucić na coś spokojniejszego. I wtedy padła nasza propozycja "Mamo, mamo ile kroków do ciebie?". Eee, a co to takiego? Pytały maleńce. O matko, to wy tego nie znacie? I dawaj, uczymy się podstawowych kroków. Tiptopki, parasolki, słoniowe, mrówcze... I pewnie jeszcze kilka innych, o których już nam się zapomniało :) Zabawa na całego, aż się łezka w oku kręci, bo teraz dziecko szybciej powie o co chodzi w grze komputerowej, niż jakie są zasady gry w klasy czy gumę. Tym samym mamy mocne postanowienie aby to zmienić!



Asia

wtorek, 29 kwietnia 2014

Dobre, słodkie i na już! Ciasto czekoladowe w 5 minut

   Była baba na szybko, a teraz proponuję coś jeszcze szybszego :) W sytuacji gdy macie niespodziewanych gość, sąsiadka wpadnie na kawę lub gdy po prostu macie ochotę na coś słodkiego, a w domu akurat nic nie ma... Jest wyjście awaryjne. Przepyszne ciasto czekoladowe, które będzie gotowe w 5 minut! 

Przepisem podzieliła się moja koleżanka Ania, na początku jej nie wierzyłam, że to w ogóle możliwe. Jednak spróbowałam i jestem zachwycona, dlatego i wam chcę go przedstawić :) Konieczna będzie mikrofalówka, bo to w niej "pieczemy ciasto".

Składniki na ciasto:
- 3 łyżki mąki 
- 3 łyżki mleka
- 3 łyżki oleju
- 3-4 łyżki cukru
- 2-3 łyżki ciemnego kakao
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-  jajko

Wszystkie składniki wrzucamy do miski i mieszamy, aż do uzyskania jednolitej masy. Tak przygotowane ciasto przelewamy do formy (jakikolwiek, raczej mały pojemnik np. salaterka, kubki itp.) i wkładamy do mikrofalówki na 2:30-3 minuty na maksymalną moc (600-800W). Po chwili mamy puszyste, smaczne i aromatyczne ciasto czekoladowe. Im krótszy czas tym jest bardziej miękkie i "mokre", im dłuższy tym bardziej będzie zbite i suche - każdy niech wypróbuje i wybierze swój ulubiony sposób. Ja dodatkowo zaszalałam i polałam je polewą czekoladową - niebo w gębie!


Asia

ps. Polewa nie zdążyła nawet przestygnąć i stężeć, bo wszyscy już czekali z niecierpliwością na swoje porcje :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ćwirki

             Zgadzam się z Asią-wiosna rzeczywiście wyczekiwana. Zresztą jak co roku czekam z utęsknieniem na wybuch zieleni, zapach pierwszej koszonej trawy, kwitnącej magnolii. U mnie na balkonie w bratkach zagnieździły się Kratowniki Groszkowe. Może nie śpiewają zbyt ładnie, ale oko można nacieszyć;-)



zuza

środa, 23 kwietnia 2014

TUTU Tiulowe szaleństwo

   Zaczęło się od tego, że kilka miesięcy temu chciałam kupić taką spódniczkę dla Izy. Niestety ceny zwalały z nóg. Co jakiś czas wracałam do nich i tęsknym okiem przeglądałam, aż w końcu narodziła się myśl - sama taką zrobię! Zaczęłam buszować w Internecie i gdy już wiedziałam więcej niż mniej, złożyłam zamówienie na tiule... Listonosz przyniósł mi paczkę o 8 rano. Otworzyłam ją i od razu zaczęłam robić! W piżamie, bez porannej kawy, ale z zapałem jak nigdy. Te tiule były tak piękne, a praca tak łatwa i przyjemna, że nie mogłam się od niej oderwać. Chwila moment i spódniczka była już gotowa. Moja mała tancerka zaaprobowała mój twór, a nawet zamówiła kolejną, ale krótszą :) Kolejne tiule już zamówione, a w głowie mnożą mi się pomysły na kolejne połączenia kolorów, długości, dodatki.... Normalnie szaleństwo!






Asia

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Podróże małe i duże

   Nadeszła wyczekiwana wiosna. Pogoda jest cudowna i świetnie nastawiła nas na wojaże. Mieszkamy w woj. podkarpackim, które obfituje w ogrom atrakcji, zwłaszcza przyrodniczych. Mamy nieprzebraną ilość ścieżek przyrodniczych, szlaków turystycznych i szczytów do zdobycia. Choć nieraz celowo wybieramy dzikie ścieżki, z dala od tłumnie wydeptanych tras. Na wycieczki chodzimy całymi rodzinami, ze znajomymi. Kilka godzin spędzonych na łonie natury, przegadane, przechodzone - to jest to! Chyba najbardziej podobają mi się postoje na odpoczynek, gdzie każdy wyciąga swoje zapasy, pojawia się termos z herbatą, a dzieci nie pogardzą żadną kanapką, nawet taką z pomidorem czy rzodkiewką, choć w domu marudziłyby niemiłosiernie. Celem naszych wędrówek są na razie okoliczne miejscowości, przerabiamy szlaki, które nie raz i nie dwa odwiedzaliśmy podczas rajdów w podstawówce. Czasem ktoś znajomy podpowie nam ciekawe miejsce. Jest ich tak dużo, że odwiedzenie ich zajmie nam chyba kilka lat, ale dla nas to świetna wiadomość - im więcej, tym lepiej. Jeśli wy znacie jakieś fajne miejsca koniecznie dajcie nam o tym znać. Pojedziemy, przejdziemy, a na blogu opiszemy wrażenia i przedstawimy zdjęcia z wycieczki. 


Asia

sobota, 19 kwietnia 2014

Baba na ratunek

   Sobotnie popołudnie, jutro Wielkanoc, a ty nie masz baby? Zapomniałaś, nie zdążyłaś, nie potrafisz/nie masz warunków? Spokojna głowa, w kilka minut będzie gotowa.

To jest koło ratunkowe na ostatnią chwilę. Zamarzyła mi się w tym roku piękna baba, ale mój piekarnik coś nie teges więc byłam zmuszona do kupienia gotowej. Wybrałam jednak prostą, nieozdobioną, cytrynową babę. Kupiłam jeszcze kilka dodatkowych składników ...





... i po 10 minutach moja baba wyglądała już tak:





Pachnie i wygląda tak smakowicie, że strach ją zostawiać samą w kuchni :)
Baba została ozdobiona lukrem (przepis tutaj) oraz kandyzowaną skórką pomarańczową, ale można wykorzystać też rodzynki czy płatki migdałów - co kto lubi.

Na koniec nasze tegoroczne jajeczka:



Asia

wtorek, 15 kwietnia 2014

SMSowe Alleluja

Nie lubię pisać wiadomości sms. Zazwyczaj. Czasem, gdy brak czasu, albo możliwości na rozmowę to ok, korzystam z tej opcji, ale denerwuje mnie ta presja, że muszę zmieścić się w jak najmniejszej ilości znaków oraz, że każde ę czy ó itd., sprawi, że zamiast 1 smsa wysyłam 2 czy 3. Natomiast zdecydowanie nie lubię wysyłać poprzez sms życzeń, świątecznych, urodzinowych .... Według mnie jest to totalne pójście na łatwiznę, gdzie tworzymy krótki tekst, oczywiście bez polskich znaków i wysyłamy do 20 odbiorców. Ci odsyłają nam podobne, zazwyczaj przepisane rymowanki i niby wszystko cacy? Albo jeszcze wygodniejsze jest wklejenie życzeń na swojej tablicy FB, komu uda się je przeczytać temu teoretycznie je złożyliśmy, sprawa załatwiona. 
Wy lubicie "dostawać" takie życzenia? Ja zdecydowanie lubię te mówione lub tradycyjnie pisane. Po kilku latach przerwy wróciłam do zwyczaju wysyłania kartek z życzeniami. Takich z okazji świąt, urodzin czy zwykłe pozdrowienia z wakacji. Sama uwielbiam dostawać kartki i listy i myślę, że jak ktoś dostanie taką od nas to też się ucieszy. W końcu musimy najpierw iść i kupić wybraną kartkę, potem chwilę podumać nad tekstem, który tam wpiszemy, na koniec musimy udać się na pocztę, aby je wysłać. To już spory wysiłek ;) W ten sposób okazujemy, że odbiorca jest dla nas ważny i, że o nim pamiętamy. Moje dzieci zbierają wszystkie listy i pocztówki jakie dostały, są one dla nich jak skarb, który co jakiś czas wyciągają i wspominają : "O, to jest kartka od cioci Agnieszki znad morza, a ta od babci na urodziny,  ....."




Asia

poniedziałek, 17 marca 2014

Smaczek - przepis na domową wędlinę

    Chyba właśnie z wędlinami mam największy kłopot podczas zakupów, te tańsze są robione z "niewiadomoczego", a te droższe, nie dość, że właśnie drogie, to wytrzymują max 3 dni, po czym są obślizgłe i nadają się tylko do wyrzucenia. Czasem po prostu w ogóle nie kupuję wędliny, bo szkoda nerwów. Ostatnio moja koleżanka Ala podała mi prosty przepis na domowy smaczek. Podobno mówią na to też domowa mielonka. W sklepie zaopatrujemy się w wybrane mięso, np. łopatkę i prosimy o jej zmielenie, chyba, że mamy maszynkę w domu. Wtedy mamy szansę dodatkowo oczyścić mięso z np. żyłek i błonek i dopiero wtedy mielimy. Kupujemy też sztuczne jelito (ok. 0,8 zł/m) oraz bawełniany sznurek (szpulka - 6 zł).



.

Przepis:
- 1 kg mielonego mięsa
- ok. 35 cm jelita
- bawełniany sznurek
- sól, pieprz, czosnek

Jak widzicie składników jest niewiele, ale uwierzcie to wystarczy. Oczywiście można dodać do tego jeszcze np. kminek, paprykę, majeranek czy inne dodatki, które lubicie.

Wykonanie:
Zmielone mięso solimy i pieprzymy do smaku. Dodajemy 4 wyciśnięte ząbki czosnku (można więcej). Dokładnie mieszamy. Jelito z jednej strony zawiązujemy. Mięso wkładamy do jelita, dobrze je ugniatając, aby było jak najmniej pęcherzyków powietrza. Gdy włożymy wszystko, zawiązujemy jak najciaśniej drugi koniec jelita. Tak przygotowane mięso wkładamy do garnka z wodą i gotujemy 60-70 min (licząc od momentu zagotowania wody). I to TYLE :)



Przepis jest prosty, a wykonanie bardzo łatwe. Nasza wędlina będzie bardzo smaczna (stąd nazwa) i aromatyczna. Co najważniejsze - wiemy co jemy :) Smacznego.

Asia


sobota, 15 marca 2014

Napój drożdżowy - podsumowanie po 1 miesiącu

    Już od miesiąca codziennie raczę się TYM cudownym napojem i oto moje dotychczasowe wrażenia.
Do smaku przyzwyczaiłam się całkowicie, w ogóle nie mam problemu z piciem, a na początku troszkę mi ten zapaszek przeszkadzał.
    Moje włosy urosły o 1,5 cm. Chciałam pokazać wam na dowód zdjęcie, bo dokładnie gdy zaczęłam kurację, farbowałam włosy i teraz idealnie widać po odroście ile urosły, ale wykonałam już kilkanaście prób i niestety nie udało mi się. Jest zbyt mała różnica między moim, a farbowanym kolorem. Włosy stały się błyszczące, mocniejsze, a także takie bardziej puszyste, w sensie, że nie przyklapnięte przy głowie. Pojawiło mi się też sporo baby hair, czyli nowych włosów.
    Paznokcie stały się twardsze i mocniejsze, o wiele szybciej rosną. Niestety jeszcze się trochę rozdwajają.
    Jeśli chodzi o cerę, to nie było ciekawie. Po ok. 2 tygodniach picia pojawił się wysyp krostek, który zaatakował głownie moje czoło. Zbiegło się to w czasie z nadchodzącą miesiączką oraz z moim detoksem od leku, który pomagał mi w walce z "niedoskonałościami". To wszystko sprawiło, że chwilę się pomęczyłam. Nie bez winy jestem też ja sama osobiście ;) Najłatwiej będzie mi to wytłumaczyć tym obrazkiem:




    Z dnia na dzień było coraz lepiej, przystopowałam ze słodyczami, a także zmieniłam kosmetyki do pielęgnacji twarzy, staram się też trzymać ręce przy sobie ;) Teraz zostało mi już tylko kilka krostek.
    Bardzo fajna i pomocna okazała się maseczka, a jakże, z drożdży. Wystarczy pół kostki zalać ODROBINĄ mleka, tak żeby powstała gęsta masa, która nie będzie nam spływała z twarzy. Nakładamy ją grubą warstwą i trzymamy ok. 20 min. Stosujemy 2-3 razy w tygodniu. Do maseczki można dodać cytrynę (rozjaśnia przebarwienia) lub miód/oliwę (nawilża skórę suchą). Po takim zabiegu skóra jest miękka, delikatna, pory zwężone, a same zmiany przygaszone i przysuszone. O wiele łatwiej się goją i szybciej znikają. Jej koszt - 50 gr chyba już całkowicie przekonuje.

    Kurację z drożdżami kontynuuję dalej, postaram się dotrzymać założonych 3 miesięcy. Najbardziej jestem ciekawa do ilu nowych centymetrów rozpędzą się moje włosy.
    Radzę też pić napój wieczorem, bo daje uczucie sytości w brzuchu i hamuje odruch podjadania, z czym ja akurat zawsze miałam problem.

Asia

wtorek, 4 marca 2014

Naturalnie zdrowa - syrop z cebuli

    U nas pomór, chorujemy, kichamy, kaszlemy... Byłam z dziećmi u lekarza, ale nic nie wysłuchał ani nie wypatrzył więc zamiast kupować jakieś cuda z apteki, które niby pomogą czy podobno skracają czas przeziębienia, wytaczam nasze najcięższe działa do walki z chorobą.


niedziela, 2 marca 2014

Rada nr 1 - sprytne spinacze

      Która z nas tego nie zna - szafka w kuchni, w której jest wszystko, łącznie z bałaganem. Trochę rozsypanej mąki, ryżu lub makaronu, z dodatkiem kilku rodzai płatków śniadaniowych.... U mnie też tak było, ale do czasu. Pewnego dnia odkryłam bardzo prosty sposób na ujarzmienie tego chaosu. 

Tadammm:









Spinacze/klipsy do papieru. Tak, bardziej kojarzą nam się z biurem, ale uwierzcie są one bardzo pomocne w kuchni. Występują w wielu rozmiarach i kolorach, a co najważniejsze - bardzo mocno trzymają. Niestraszna im ledwie napoczęta paczka makaronu, ale też małe torebeczki z przyprawami. Łatwo się je zakłada i ściąga, ale już zaciśnięte na torebce są nie do ruszenia. Co ważne mają atrakcyjną cenę i są dostępne w każdym sklepie z artykułami biurowymi, czy na stoiskach z takimi przedmiotami w supermarketach.





Znam dla nich jeszcze jedno ciekawe zastosowanie. Kiedy byłam mała, używałam ich jako torebek dla moich lalek :) Kształt się mniej więcej zgadza, a reszta to już przecież tylko kwestia wyobraźni.

Asia

sobota, 22 lutego 2014

Chwileczka

           Pogoda w sobotę nie nastraja, póki co,do spacerów. Zimno, mokro - brrr,ale w końcu taki mamy klimat, no nie? :-) W weekendy Łucja może chodzić w piżamie do południa, rodzinne śniadania przeciągają się w nieskończoność - uwielbiamy być tak blisko siebie, zwłaszcza, że cały tydzień to gonitwa i dopiero wieczorami  mamy okazję, żeby porozmawiać w spokoju. W soboty budzę się jeszcze zgodnie z budzikiem ustawionym od poniedziałku do piątku  na 6.00 - chyba mój organizm z rozpędu tak musi...I to jest właśnie ta godzina tylko dla mnieeeeeeee. Nadrabiam zaległości z prasy, delektuje się kawą w ulubionym kubku, a w tle gra moja ukochana Trójeczka z pierwszokomunijnego radia mojego męża:-) Ten oldschoolowy magnetofon ma w sobie to coś. Przeżył nawet imprezy studenckie w akademiku. A teraz córka ogląda go jak muzealny eksponat. Mąż znalazł na strychu swojego rodzinnego domu jakąś kasetę i zrobił Łucji krótki wykład na temat nośników nagrań ;-)
Okładka Angory, jak zwykle, okraszona jest  "maziakami" wykonanymi przez Łucuśkę- jest szybsza ode mnie - zawsze musi ją dodatkowo ozdobić.




zuza

piątek, 14 lutego 2014

Słodkie Walentynki


Nie wiem jak Wy, ale ja lubię to święto :) Mimo, że powinniśmy się zapewniać o naszej miłości na co dzień, mimo, że te wszystkie pluszowe serduszka i przytulanki z napisami "I love you" są trochę kiczowate. I tak je lubię :)

W tym roku kompletnie nie miałam pomysłu, co mogłabym podarować mojemu lubemu z tej okazji, podobnie moja siostra. Aż wspólnie postanowiłyśmy, że co jak co, ale u mężczyzn droga do serca prowadzi przez żołądek :) więc pójdziemy w stronę prezentu jadalnego.


Zrobiłyśmy coś bardzo łatwego, a zarazem smacznego - amoniaczki

Przepis jest bardzo prosty i szybki. Musimy przygotować:
- 0,5 kg mąki
- 2 jaja
- 150 g cukru
- 100 g miękkiej margaryny
- pół szklanki ciepłego mleka
- 2 łyżeczki amoniaku
- cukier waniliowy

Margarynę ucieramy z cukrem. W oddzielnej misce mieszamy mleko z amoniakiem. Potem łączymy margarynę z mlekiem oraz pozostałymi składnikami. Zarabiamy ciasto i wkładamy je na ok. 1 godz do lodówki. Po tym czasie ciasto wyciągamy i wałkujemy dość cienko, bo potem nam jeszcze wyrośnie w piekarniku. Z ciasta wykrawamy dowolne kształty i układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Następnie pieczemy je ok. 10-15 min w nagrzanym do 200 stopni piekarniku. Ciasteczka pieczemy na złoto.

Ok, przepis prosty, taki akurat na nasze umiejętności. Trudniej było z wykrawaniem kształtów, bo koniecznie chciałyśmy serduszka, a nie miałyśmy foremki. Dlatego wykrawałyśmy je nożem. Różnie to było, ale najważniejsze, że wykonane z sercem. Do przygotowań włączyły się też moje dzieci, które tworzyły swoje kompozycje, a przy okazji podskubywały ciasto. 

Gotowe ciasteczka przyozdobiłyśmy lukrem. Kilka na biało, a reszta miała być czerwona. W tym celu kupiłyśmy czerwony barwnik spożywczy. Niestety lukier uparcie robił się tylko coraz bardziej różowy, a nie czerwony. 

Przepis na lukier:
- 1 białko
- sok z cytryny
- cukier puder

Cukru pudru dodajemy do momentu, aż masa osiągnie oczekiwaną przez na konsystencję. 
Lukrowanie było najbardziej czasochłonne. Miałyśmy zapędy na stworzenie różnych napisów na ciastkach, ale za samo pieczenie zabrałyśmy się dość późno więc po prostu brakło nam czasu. Obiecujemy, że w przyszłym roku postaramy się bardziej i powstaną tak piękne i słodkie ciasteczka, że nikomu nie damy ich zjeść ! :)))




Z podanego przepisu wychodzi bardzo dużo ciastek. Wszyscy najedliśmy się do syta (zniknęły już wszystkie, zbyt smakowicie wyglądały), a kilkadziesiąt mój syn wziął do szkoły dla swojej klasy, jako walentynkowa przekąska. Ok, kilka zachomikowałam w super tajnym miejscu, żeby dotrwały do powrotu mojego męża z pracy. Ciekawa jestem jak mój kochany łasuch zareaguje na te walentynkowe serducha :)

Asia

czwartek, 13 lutego 2014

Naturalnie piękna - napój drożdżowy


   Dzisiaj zacznę od NAPOJU DROŻDŻOWEGO, bo akurat zaczęłam kurację z jego udziałem. To żadna nowość, ale ja natknęłam się na wzmiankę o nim stosunkowo niedawno i od razu wiedziałam, że będę go pić :) a to dlatego, że jest mega prosty w przygotowaniu, daje super rezultaty, a koszty terapii są bardzo niskie.

   Drożdże mają szereg witamin z grupy B, sporo białka (podobno tyle co schabowy), a także mikroelementy: fosfor, cynk, magnez, żelazo, chrom.

Są wspaniałym suplementem diety, ponieważ mają zbawienny wpływ na:
- włosy - są mocniejsze, nie łamią się, nie wypadają, a do tego o wiele szybciej rosną, nawet do 4 cm/mc
- paznokcie - też stają się mocniejsze i nie łamią się
- cerę - drożdże pomagają ją oczyścić, a tym samym eliminować pojawianie się wyprysków i wągrów. Dotyczy to nie tylko twarzy, ale też dekoltu i pleców
- przyśpieszają gojenie - picie pomaga w leczeniu, a nawet zapobieganiu zajadów, a maseczki z drożdży szybciej leczą ranki po wypryskach i blizny
- są pomocne w odchudzaniu - zawierają chrom, który reguluje poziom cukru we krwi, do tego zapychają żołądek, sprawiając uczucie sytości. Napój ma ok. 70 kcal więc nie zaszkodzi w żadnej diecie




Do przygotowania napoju potrzebujemy:
- drożdże
- gorąca wodę lub mleko

   Chwilę przed przygotowaniem napoju wyciągamy drożdże z lodówki, żeby "złapały" temperaturę. Podobno najlepiej rozpuszczają się "Drożdże Babuni", ja niestety znalazłam tylko "Drożdże Domowe", ale one też są OK. Kostka kosztuje 1 zł. Do szklanki lub kubka wkładamy drożdże (na początek może to być nawet mały kawałek, żeby powoli przyzwyczaić się do specyficznego smaku), potem zalewamy je GORĄCĄ wodą lub mlekiem, tak, żeby drożdże zabić. Po wymieszaniu odstawiamy napój na 20-30 min. 
Jeśli wydaje nam się, że wszystko zrobiliśmy jak należy, a napój bąbelkuje, puchnie i kwaśno smakuje to oznacza, że nie zabiliśmy drożdży i pozostaje nam tylko jego wylanie. Wypicie takiego napoju grozi tym, że drożdże zaczną nam fermentować w brzuchu, powodując wzdęcia, bekanie, bóle brzucha, a nawet biegunki. Co najgorsze takie fermentujące drożdże pochłaniają wit. B z naszego organizmu, a przecież to na nich nam zależy.  
Z czasem zwiększamy ilość drożdży, aż dojdziemy do 1/2 kostki. Napój pijemy raz dziennie przez okres 3 miesięcy, potem robimy przerwę na 1 miesiąc po czym znów możemy wrócić do kuracji. Po ok. 1-2 tygodniach może nastąpić nagły wysyp krostek (organizm się oczyszcza), ale jeśli nie zacznie mijać to niestety kurację musimy przerwać.



   Jak już wspomniałam smak napoju jest specyficzny, dlatego już po jego przygotowaniu i odstaniu można dodać "ulepszaczy", np. kakao czy miód. Chociaż mi najbardziej smakują drożdże z samym mlekiem. Można też zalać tylko pół szklanki, żeby skrócić męczarnie;)

Odezwę się w sprawie kuracji po miesiącu, zobaczymy czy działa :)

Asia

środa, 12 lutego 2014

Naturalnie


   Już od kilku lat panuje bum na EKO. Na bycie eko, na żywność eko... ale to nie tylko moda, to powrót do naszych korzeni i do natury. Z biegiem czasu zmieniało się moje podejście do tej sprawy. Nie jestem maniaczką, która biega po sklepach i kupuje tylko żywność z napisem EKO, ale za to staram się kupować warzywa i owoce od lokalnych rolników. Tak samo jaja, mleko, wędliny, sery.. Kupując bezpośrednio w gospodarstwach lub na tzw. "zielonych rynkach" można sporo zaoszczędzić, a żywność mimo, że bez naklejki "EKO", jest o niebo lepsza i smaczniejsza. Jajka bardziej żółte, mleko bielsze, a wędliny bardziej "mięsne" :)

   Podobnie zaczynam wprowadzać naturalne składniki jako leki i kosmetyki w moim domu. Bez polepszaczy, konserwantów, parabenów i innych dziwnie brzmiących koszmarków.
   Właśnie o tym przygotuję kilka postów, abyście mogli przekonać się, że takie specyfiki są łatwe do przygotowania, ale za to o wiele bezpieczniejsze i zdrowsze - a efekty ich stosowania przerosną Wasze oczekiwania.

Asia

sobota, 8 lutego 2014

Co tutaj mamy



     Tutaj Mamy nasze rodziny, domy, znajomych, przyjaciół – tutaj jest nasz świat. Chcemy Wam o nim opowiedzieć, czasem coś podpowiedzieć. Chcemy się dzielić naszymi radościami, ale też troskami – to miejsce, w którym opisujemy naszą codzienność.  Tutaj Mamy to nasz wspólny projekt - jesteśmy matkami, żonami, ale także przyjaciółkami. Odkąd zeszły się nasze drogi, wspieramy się i wspólnie doświadczamy magii życia, szukając recepty na szczęśliwy i pełny uśmiechu naszych dzieci świat.