piątek, 3 lipca 2015

Ach, te przydasie

   Przyda się, na pewno! Ileż to rzeczy mam w domu, których nie używam, ale szkoda mi je wyrzucić, bo jestem prawie pewna, że kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy będę akurat ich potrzebować. To nic, że nieraz leżą latami, zagracają i tylko przeszkadzają. A ja, jak ten chomik, zbieram kolejne przydasie, bo nóż coś z tego przyda się :)
Od ubrań, butów, firanek, zasłonek, po talerze, kubki, porcelanowe figurki i wszelkiego rodzaju "pierdółki". 



   Zbieramy, magazynujemy i trzymamy "na zaś". Szkoda nam je wyrzucić czy oddać, można by ewentualnie sprzedać, ale nie tak łatwo znaleźć kupca na kolekcję 10 porcelanowych słoników (każdy z podniesioną trąbą) lub zestawu ubrań w rozmiarze XS/S (z czasów "przedciążą") czy nawet tych ślicznych, skórzanych kozaczków, które założyłaś tylko raz (kupiłaś je jak miałaś chandrę i po prostu musiałaś sobie kupić coś drogiego). Szkoda mi też było i tyle. Tak miałam, a im dłużej to trwało tym moje mieszkanie wydawało mi się coraz mniejsze i mniejsze. W szafkach brakowało miejsca, za szafami rosły stosy zapakowanych pudełek... Aż pewnego dnia stwierdziłam, że nie tędy droga. To nic, że jestem do tych rzeczy przywiązana, że szkoda mi się ich pozbyć, ale tak trzeba. Trzeba uporządkować przestrzeń wokół siebie, zdecydować co jest ważne, a co nie. Zacznijmy właśnie od naszych domów i mieszkań. Zajrzyj do swojej szafy i sprawdź ile nieużywanych ubrań tam wisi. Jeśli nie założyłaś tego przez ostatnie 1-2 lata to myślisz, że złożysz to teraz? Ile ubrań czeka tam na czas "kiedy schudnę"? To samo z butami, których nie nosisz, bo cię np. obgryzają, ale są taaaaakie ładne. Potem weź do ręki kolejną, megaprzydatną i potrzebną rzecz, np. komplet 6 kubeczków na wieszaczku. Każdy w innym, ślicznym kolorze. To nic, że leżą nieużywane od nowości w pudełku ;) Weź je do ręki i zadaj sobie pytanie: "Czy gdybym przeprowadzała się do nowego mieszkania to wzięłabym je ze sobą?". Eeeee, a no nie, bo są nie w moim stylu.


   Gdy zaczynałam pisać tego posta nie spodziewałam się, że lada dzień będę mogła sobie rzeczywiście zadać to pytanie, bo wtedy przeprowadzka była tylko marzeniem :)
   Przeglądałam więc szafki w kuchni, łazience, u dzieci i brałam do ręki te wszystkie przydasie zadając sobie to właśnie pytanie. I wiecie co, większość rzeczy nie przechodziła tego testu pozytywnie. Powoli porządkowałam przestrzeń wokół siebie, a co najlepsze wcale nie tęsknię za tymi przedmiotami. Jedyne z czym miałam problem to co z nimi zrobić. Bo, ok, już wiem, że nie chcę tych kubeczków, ale mam je wyrzucić? Bez sensu, przecież są nowe i nieużywane. A te ubrania? Niektóre nawet z metkami.
Na szczęście większość rzeczy znalazła nowych właścicieli. Kubeczki trafiły do sąsiadki na działkę, a część ubrań po dzieciach do zaprzyjaźnionej rodziny, która z radością przyjęła moje paczki. Część rzeczy po prostu wystawiłam pod śmietnikiem, mając nadzieję, że chociaż parę drobiazgów znajdzie nowych właścicieli, a co zostanie to kolejnego dnia wrzucę do kontenera. Na szczęście okazało się, że już po kilku godzinach wszystko zniknęło.

   Tak krok po kroku, przedmiot po przedmiocie przeglądałam i segregowałam wszystko na UŻYWAM i NIE UŻYWAM. Te z drugiej kategorii w 90% zniknęły. Worami i kartonami je wynosiłam, ale teraz nie żałuję. Mam więcej miejsca, łatwiej utrzymać mi porządek, a i w sklepie 10 razy się zastanowię "Czy to na pewno jest mi potrzebne, czy tylko tak mi się wydaje?" :)

Asia

35 komentarzy :

  1. Cóż, dokładnie to samo robiłam w związku z naszą czerwcową wyprowadzką do Łodzi, pozbyłam się miliona rzeczy, ubrań i pierdółek. Z magazynowania się trochę wyleczyłam. Kiedyś miałam manię kupowania na zaś, jak coś było tanie, bo gotówką nigdy nie grzeszymy. Ale teraz wiem, że wyprzedaże są sezonowo i nie ma sensu kupować córce bluzki na 110 tylko dlatego że kosztuje 10 złoty, bo za rok i tak znajdę jeszcze ładniejszą... może nawet tańszą... Teraz staram się kupować w ogóle jak najmniej, sobie już ubrań w zasadzie nie kupuję bo i tak mam całą masę. Kupuję córce jeśli zachodzi taka potrzeba. No może jedynie bieliznę lubię kupować, ale musiałam zostawić sobie jeden mały grzeszek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja staram się nawet nie chodzić do sklepów ;) Ostatnio byłam na większych zakupach w maju, ale były przemyślane i zaplanowane więc nie jest źle :)

      Usuń
  2. Aj skąd ja to znam :( Z tym, że ja mam pewne udogodnienie. Piwnica się nazywa. Wysoka i szeroka, z pięcioma dużymi pomieszczeniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to udogodnienie nazywa się strych i chyba nie wychodzi mi na dobre, bo gdybym chciała przejrzeć całą jego zawartość, musiałabym się tam na dwa tygodnie zamknąć... ;)

      Usuń
    2. Podobno przeprowadzono badania na temat tego co mamy, a czego tak na prawdę używamy i potrzebujemy. Okazało się, że gdyby pozbyć się 70% rzeczy z naszego otoczenia to nawet nie zauważylibyśmy ich braku. Teraz wiem, że to prawda. Przeprowadziłam się ostatnio i wszystko co miałam w piwnicy zniknęło, nie zaglądałam do tych rzeczy od dobrych 4 lat, a trzymałam je "bo szkoda wyrzucić".

      Usuń
  3. Na chorobę "przydasię" zapadłam lata temu. Dowód? Skompletowałam wyprawę nie mając nawet faceta ;) A teraz skorzystam z mądrej rady- jutro mam wolne, więc zanim mnie pewność siebie opuści powywalam co się da :) No, może oprócz książek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam sporo książek, i ciągle kupuję nowe :) Umówiłam się z koleżanką, z którą jedziemy na wakacje, że każda bierze po 3 książki, którymi się potem wymienimy. Tylko nasi mężowie są zdziwieni, dlaczego nie chcemy na wakacjach odpocząć od czytania ;)

      Usuń
  4. lubie gromadzić, zbierać piedułki, kamuflować je w pudełkach i do nich w wolnych chwilach powracac, to takie wspomnienie miłe, powrót do tego co juz było, odświeżac pamięc, przywoływać miłe chwile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie dlatego zaczęłam wywoływać zdjęcia, bo to zupełnie inne wspominanie, niż jak ogląda się na komputerze, prawda?

      Usuń
  5. Ja raczej bibieloty łatwo wyrzucam, za to z ubraniami gorzej. Ile wisi w szafie takich, których nie nosiłam latami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozbyć się, wymienić, oddać :) I zrobić miejsce na nowe :)

      Usuń
  6. My mamy tylko jeden pokoik, więc mamy tylko to co potrzebne i czego używamy. Zobaczymy jak to będzie po zakończeniu budowy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejszą przestrzenią trzeba dobrze zarządzać, bo inaczej nie byłoby gdzie nogi postawić. Przy większym metrażu od razu kusi ;) Moja znajoma, zanim ukończyła budowę, to całe piętro miała zawalone pudełkami, workami - oczywiście z przydasiami. Ubraniami, butami itp. I jak tu wprowadzić się do takiego bałaganu? Na szczęście w porę się opamiętała i zrobiła selekcję.

      Usuń
  7. Podczas przeprowadzki do Krosna, 8 letni swoj dorobek zmiescilam do malego hatchbacka :-) dalo sie !
    Regularnie co pół roku robię przegląd przestrzeni i o zgrozo nadal zdarza mi się znaleźć przedmioty, o których kupnie nawet nie pamiętałam. Jednak jest ich znacząco mniej niż jeszcze kilka lat temu.
    Tak czy siak każda z nas zawsze bedzie miec w sobie malego chomiczka do nakarmienia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie nie wierzę :) U nas samo pakowanie to było wyzwanie, a co dopiero przewiezienie ;)

      Chomika trzeba udobruchać i nie dać się mu namawiać na bezsensowne zakupy :) choć wiem jak to czasem jest trudne, ale warto. Nie tylko oszczędzamy naszą przestrzeń, ale też nasz portfel :)

      Usuń
  8. Też niedawno przerabiałam odgruzowywanie, bo zwyczajnie nie mieliśmy miejsca :) Człowiek po tym czuje się zwyczajnie lepiej, lżej :) Zostało jedynie jedno pudło, w którym są rzeczy o statusie "nie wiem" i "szkoda mi" :) Niestety ich nie używam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam rzeczy w "przechowalni". Dałam im ostatnią szansę, ale jeśli za np. pół roku dalej będą leżeć nieużywane to niestety, ich los będzie przesądzony.

      Usuń
  9. Jutro biorę się za porządki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że Cię zmotywowałam. Napisz jak poszło :)

      Usuń
  10. Ja mam tą samą chorobę. Magazynuję w szafkach, bo mam sentyment, bo to od tego, a to od tamtego a sumienia wyrzucić nie mam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się opamiętałam dopiero teraz, tak co całe życie zbierałam i zbierałam. Odkładałam na zaś i z przeświadczeniem, że na pewno jeszcze się przyda. Niestety, tylko obrastałam tymi gratami wokół. Teraz staram się, bo nie powiem, że zawsze mi to wychodzi, robić co jakiś czas selekcję. I jest o wiele lepiej :)

      Usuń
  11. Ja staram się eliminować zapędymojego taty i mojego męża - oni mają tych przydasiów cały garaż:) A on z gumy nie jest i się nie rozciągnie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny przykład! Niestety faceci też mają skłonność do chomikowania ;)

      Usuń
  12. Znam to, najgorzej było jak porządkowaliśmy mieszkanie po babci, ona uwielbiała różne dzindziłołki (jak mówiła) i miała tego pełno, więc teraz ja to mam, bo "przydasię", a wyrzucić przecież żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, ja też trzymałam pamiątki jeszcze z podstawówki. Ale myślę, że to podobna sytuacja jak robię przegląd rysunków moich dzieci. Wszystkie są na swój sposób piękne, maluchy się starały, no ale gdyby chciała je zachować wszystkie, to musiałabym kupić osobną szafę. Dlatego gdy powstanie konkretne dzieło, podpisujemy je i wkładamy do teczki. Gdy teczka pęka w szwach, obrazki są wyciągane i tylko parę pozwalam zostawić. Te zostawione trafiają do specjalnego pudełka, które właśnie na parce dzieci są przeznaczone. Tak, żeby za kilkanaście lat mogły zobaczyć jak rysowały w wieku 3, 5 czy 8 lat. Ale nie wszystko, bo się nie da :)

      Usuń
  13. Jutro u Nas nastanie dzień segregacji! Postanowione - zmotywowałaś mnie do działania! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się muszę pilnować i co jakiś czas robię segregację, przede wszystkim ubrań i zabawek. Mam nadzieję, że sprzątanie przebiegło pomyślnie :) Buziaki :*

      Usuń
  14. Dobry post :) Mój mąż jest taki właśnie przyda się :) Ja natomiast wywalam wszystko czego nie używam przynajmniej od roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku zrozumiałam, że Twój mąż jest przydasiem ;) ale przeczytałam ponownie i wiem o co kaman :) Masz super podejście, rok to dobry czas na sprawdzenie czy dana rzecz jest przydatna czy nie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Też mam takich "przydasi" pełno. Raz na rok mąż robi porządek i wywala co nieco, żeby zrobić miejsce na nowe. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, że mąż ci pomaga w porządkach :) Ja też przyjęłam zasadę, że żeby kupić coś nowego, to najpierw trzeba się pozbyć starego.

      Usuń
  16. Ja co jakiś czas siegam do szafek w ramach remanentu .... i zawsze znajdzie się coś, co niepotrzebnie trzymam na inne czasy ... tylko po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj przechowujemy rzeczy, bo szkoda nam ich wyrzucić, bo mamy do nich sentyment. Niestety segregacja jest konieczna, np. gdybym przechowywała każdy obrazek, który namalowały moje dzieci to musiałabym wynająć jakiś osobny magazynek na nie ;)

      Usuń
  17. Oj chyba każda z nas lubi tak chomikować :)
    Ale po jakimś czasie fajnie jak coś znajdziemy i możemy powspominać te czasy kiedy to np danej sukienki mogłabyś nie ściągać, bo była tak wygodna, porcelanowy słonik miał swoje ważne miejsce na telewizorze czy też tylko z tego kubka kawa o poranku smakowała najlepiej :)

    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubimy :) ale jak ze wszystkim wskazany jest umiar. Jeśli nie przesadzimy to będzie ok :)

      Usuń