poniedziałek, 22 czerwca 2015

Zimna kawa, to nie dla mnie

   Dziś znów wypiłam zimną kawę, dojadłam płatki po córce i przeżułam czerstwą piętkę kończącego się chleba. Znów. Coś jest chyba nie tak, dlaczego matki tak bardzo się poświęcają w ogóle nie pamiętając o swoich potrzebach? Kiedy damy naszym dzieciom dorosnąć?


   Zwykły ranek, wstaję, zbieram się, nastawiam wodę na kawę i idę budzić dzieci. I w tym momencie, jak tylko te małe stworzonka otworzą oczy, mój świat obraca się o 180 stopni i w ogóle przestaje zwracać na mnie uwagę. Co z tego, że moja kawa już czeka, pachnąc do tego tak przyjemnie.. skoro muszę w tej chwili zagonić dzieci do łazienki, już trzeci raz o to prosząc. Makijażu też dziś nie zrobię, przede wszystkim muszę ogarnąć fryz córki, żeby nie wyglądała jak kudłacz w przedszkolu. Już prawie siadam do swojego śniadania, gdy okazuje się, że przygotowane do szkoły kanapki zostało właśnie zalane sokiem i w trybie awaryjnym trzeba szykować kolejne, bo przecież Młody padnie jak nie zje nic między lekcjami. Nie powiem, czasem wszystko idzie jak z płatka, ale niech tylko wydarzy się coś nieprzewidzianego i wszystko się sypie, a dokładnie mój plan na śniadanie, kawę i zebranie się do pracy :)


   My mamy tak mamy, dla naszych pociech zrobiłybyśmy wszystko, ale nadchodzi taki moment, gdy trzeba sobie zdać sprawę, że musimy pamiętać też o sobie. Długo dojrzewałam do tej myśli. Wcześniej byłam gotowa rzucić wszystko, nawet urwać się z pracy, aby tylko dowieść synowi kanapki do szkoły, bo zapomniał spakować. Teraz, gdy zdarzy się taka sytuacja, moje dziecko wie, że to JEGO wina. Rozumie już, że musi sam dopilnować, żeby wszystko było spakowane, a gdy zapomni drugiego śniadania to idzie i kupuje bułkę w szkolnym sklepiku "na krechę". Wcześniej mógł po prostu olać sprawę, bo wiedział, że przyjdę mu na ratunek. Teraz jest bardziej ogarnięty i zawsze sprawdza czy wszystko ma.
Córka nie chce się ubrać w to co jej przygotowałam poprzedniego dnia? Nie ma sprawy, mówię jej wtedy, że to JEJ problem, jak dla mnie może jechać do przedszkola nawet w piżamie. Mój szkoleniowiec skwitował by to "Bardzo dobrze pani Joanno, na tym polega właśnie przekazanie odpowiedzialności".

   Takich przykładów mam wiele, ale wszystkie one udowadniają tylko, że im wcześniej zdamy sobie sprawę, że nasze dzieci są w stanie same ogarnąć swoje sprawy: ubrać się, umyć, zrobić śniadanie, uczesać, tym lepiej dla nas. Nasze dzieci są bardziej samodzielne i zaradne, a my odzyskujemy choć trochę czasu dla siebie :) I na pewno zdążymy wypić ciepłą kawę i zjeść porządne śniadanie.

Asia

28 komentarzy :

  1. Ja jeszcze nie dorosłam. pewnie dlatego, że moje dziecko jest jeszcze w wielu kwestiach ode mnie zależne. Staram się jednak uczyć syna samodzielności i ponoszenia konsekwencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, nie ma taryfy ulgowej przy małych dzieciach, ale później ciężko wyjść z tej roli. Ja zbyt długo żyłam w przekonaniu, że beze mnie sobie nie poradzą, że jak wyjadę na parę dni zostawiając ich z tatą to świat się zawali ;)

      Usuń
  2. Tak często bywa, że poświęcamy się i nie dostrzegamy samodzielności naszych dzieci. Z mojego doświadczenia po urodzeniu drugiej córy nie wróciłam do pracy, i klapki na oczach miałam do momentu kiedy mój tata mi powiedział, że zatraciłam się,że dzieci wszystko dla nich a dla siebie nic. Mąż jest piekarzem, więc same wiecie same nocki w dzień trzeba trochę pospać. Wtedy było stop, zaczęłam wszystko od nowa ale włączając w to siebie, teraz dziewczyny są duże i uwierzcie mi teraz to dopiero zaczyna się bluz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż też pracował nieraz od 6-22 więc z dziećmi, w tym z nowonarodzoną Izą, byłam praktycznie sama. Można powiedzieć, że czuwałam nad nimi 24/7. Wszystko było na mojej głowie, a później tak mi to weszło w krew, że nie potrafiłam odpuścić bycia taką mamą na 110% normy, dopiero jak dzieci podrosły, a ja zaczęłam wychodzić "do ludzi", powoli zaczęło się to zmieniać.

      Usuń
  3. Mi jeszcze przyjdzie trochę poczekać na samodzielność Olusia. O dziwo udaję mi się wypić ciepłą kawę Inkę rano. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepadam za Inką :) ciesze się, że synek jest taki grzeczny, mój Misiek też był grzecznym dzieckiem, do tego mieszkałam jeszcze u rodziców więc było mi łatwiej, ale potem zostałam sama z dwójką i przeszłam w tryb "pełnej gotowości" :)

      Usuń
  4. Kiedy miałam 7 lat, mój brat miał niecałe 10. To on mnie rano budził i pilnował, żebym z powrotem nie zasnęła, oraz żebym wyszła z domu o właściwej godzinie (teoretycznie odprowadzał mnie na przystanek, ale zawsze był jakieś 10 metrów przede mną, bo koledzy patrzą ;)), mama zostawiała nam wieczorem herbatę w termosie i pokrojony chleb, kanapki umieliśmy sobie zrobić. Jak teraz o tym myślę, to wyobrażam sobie, że mimo to czuwała nasłuchując, czy dajemy radę, ale wtedy byłam przekonana, że śpi i jakoś nie pamiętam, żeby były jakiekolwiek problemy :) Teraz to brzmi jak zaniedbanie, ale nas zawsze irytowało jak ktoś nas chciał wyręczać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś było zupełnie inaczej. Chyba lepiej. Teraz dzieci są zachuchane, trochę z naszej winy, a trochę dlatego, że teraźniejszy świat jest bardziej niebezpieczny. Więcej na nim samochodów i potencjalnych zagrożeń. Kiedyś rodzice pozwalali mi iść na drugi koniec wsi do koleżanki. Wtedy nie czułam strachu, przecież wszyscy się znali i nawet gdyby coś się stało to mogłam liczyć na pomoc. Jak byłam starsza to moim obowiązkiem było podać obiad młodszemu rodzeństwu, bo rodzice wracali z pracy dopiero o 16. Teraz? Uważaj, bo jeszcze sąsiedzi na ciebie doniosą i zostaniesz oskarżona właśnie o zaniedbanie...

      Usuń
  5. Tez zbytnio nie mam czasu na ciepla kawe i tak sobie mysle,ze przy jednym jest kawa zimna, a przy dwojce to chyba wrecz zmrozona;)) u mnie niestety do samodzielnosci jeszcze ho ho..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to nie przegapić tego momentu, gdy dzieci są już gotowe do powolnego usamodzielniania :) A mrożona kawa to w końcu rarytas w lecie :D

      Usuń
  6. Niestety tak jest jak piszesz....często wyręczamy swoje dzieci ucząc je przy tym nieporadności. Co przekłada się później na dorosłe życie i jest to mega problem....:-\
    Dlatego też od września mój syn uczy się samodzielności i odpowiedzialności gdyż idzie do zerówki a tam non stop mnie przy nim nie będzie przecież ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo ważny moment i można to super wykorzystać na naszą korzyść. Pamiętam jak moja córka zaczynała zerówkę i powiedziałam jej wtedy, że to już właściwie początek szkoły i, że powinna sama chodzić do szatni się przebierać, a warto dodać, że ona jest z typy tych co ciągle byłyby przy "mamusinej spódnicy" uwieszone. O dziwo pomogło, myślę, że był to dla niej nawet powód do dumy, że jest taka samodzielna :)

      Usuń
  7. Moja córka ma 13 miesięcy, jest jeszcze bobaskiem i chcąc nie chcąc jej potrzeby sa najważniejsze a moja kawa niestety zawsze jakos za szybko stygnie. Ale mimo to staram się tak jak napisałaś, choć w małym stopniu myśleć tez o sobie. Mam nadzieje ze z czasem będzie mi łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku pomyślałam, no tak, maluszki są od nas całkowicie zależne. Ale. Ale trzeba też wiedzieć, że nawet maluszki są bardzo sprytne i szybko łapią jak można płaczem manipulować rodzicami i ich wykorzystywać, np. żeby cały czas je nosili na rękach, czy usypiali na rękach. Syn od początku ładnie zasypiał, ale córka dawała nam nieźle w kość. Karmienie, tulenie, śpiewanie, noszenie na rękach... i tak w kółko. W nocy budziła się co 2-3 godziny i znów to samo. W końcu powiedziałam dość. To nie możliwe, że przewinięte i nakarmione dziecko tak często się budzi, noc jest do spania, a nie do jedzenia. Miała ok.10 mcy gdy powiedziałam sobie dość. W nocy dostępna była tylko woda, nie pamiętam już ile razy nią pluła i rzucała butelką, ale ja byłam twarda i uwierzcie, że nie minął tydzień, a córka praktycznie przestała budzić się nocą, bo wiedziała już, że nie dostanie mleczka, a wodę. Kolejnym krokiem było nauczenie jej samodzielnego zasypiania. U nas sprawdziła się taka metoda: gotową do spania córkę kładłam w łóżeczku, przykrywałam, głaskałam przez chwilę po czym wychodziłam z pokoju. Ona w płacz, ale wróciłam dopiero po 2 minutach. Ponownie ją układałam, głaskałam (bez brania na ręce) i wychodziłam z pokoju. Ona znów w płacz, a ja wróciłam dopiero po 5 minutach. I tak stopniowo zwiększałam ten czas do 15 minut, czyli co 15 minut wchodziłam głaskałam ją i otulałam kołderką. Pierwszej nocy zasnęła o 3. Masakra, i ona i ja byłyśmy wymęczone. Kolejnego wieczoru zasnęła po godzinie, a trzeciej nocy OD RAZU! Było to jedno z moich najcięższych przeżyć, ale warto było poświęcić tę jedną noc, dla tak rewelacyjnych efektów. A to już kolejny dowód, że nawet maluchy są na tyle samodzielne, że mogą same zasypiać :)

      Usuń
  8. Potrzeby mojego roczniaka zawsze są na pierwszym miejscu. Ale 2 tygodnie temu, tuż po jego urodzinach, postanowiłam wziąć się za siebie i więcej uwagi poświęcić sobie. Regularniej jadać (nie tylko po nim...), ćwiczyć częściej niż raz w tygodniu i jeszcze lepiej organizować czas dla siebie. Wiadomo, że jest ciężko, ale motywację mam ogromną:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, małymi kroczkami dojdziesz do celu :) Dzieci muszą też umieć same się sobą zająć, znam takie, które nie potrafią się bawić same, zawsze ktoś musi z nimi być, najlepiej mama ;) a to jest tzw. "ukręcenie bata na samego siebie". Powodzenia i dużo wytrwałości w Twoim postanowieniu :)

      Usuń
  9. To prawda, nasze dzieci zaczynają być samodzielne. U nas np. Antek chce juz sam jeść, pić, pomaga przy ubieraniu. Robi się bardzo samodzielny :) wszystko sam, sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :) To radość i dla niego i dla rodziców :)

      Usuń
  10. Jak to dobrze, że nie piję kawy ;)
    Filip jeszcze jest za mały żeby sam się ubrać, a trening samodzielności rozpoczęliśmy od samodzielnego jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kiedyś nie piłam, ale jak mi posmakowała kilka lat temu to teraz lubię sobie tak z rana wypić :)

      Usuń
  11. Ja przeważnie pierwsze śniadanie jem kiedy powinnam jeść już drugie. Moja mała choć za 2 miesiące będzie miała 2 latka to widzę jak powoli chce być samodzielną. Zupą np. Jak ją karmie nie zje dużo ale jak je sama to zjada wiecej. Fakt, że trochę naleje do fartucha, ale liczy się to, że przynajmniej je bez krecenia noskiem. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla dzieci to ogromna radość jak sobie trafią łyżką do buzi :) zresztą tak jest z każdą nowo nabytą umiejętnością :)

      Usuń
  12. Świetnie sobie radzisz z tym usamodzielnianiem dzieci. To ważne i może rzeczywiście "uskubiesz" troszkę czasu dla siebie. Efekty będą widoczne za parę lat. Ja też zawsze uczyłam dzieci samodzielności, choć czasami jak ty biegałam za nimi, bo coś tam zapomniały, czy źle zrobiły. Dziś są dorosłe i cieszy mnie ich zaradność. Pozdrawiam i życzę całej Twojej Rodzince szczęśliwych dni w nowym mieszkaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wydaje mi się, że efekty już są :) I dzięki temu mogę dodać komentarz o ludzkiej porze, a nie w środku nocy, jak już śpią :)
      Również pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  13. Bardzo mi się podoba Twoje podejście do dzieci. Mam nadzieję, że gdy będę miała swoje, to będę potrafiła podejść do tematu podobnie jak Ty. To jest wg mnie bardzo "zdrowe" i rozwijające dla nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co przeginać ani w stronę nadopiekuńczości, ani tzw. "zimnego chowu". Sama wiem, że czasem ciężko wyczuć jak powinniśmy się zachować w danej sytuacji, ale wtedy instynktownie robimy tak, jak uważamy, że będzie najlepiej i zazwyczaj jest to najlepsze wyjście, a jak nie to trudno. Człowiek uczy się na błędach więc czasem trzeba poznać smak porażki, aby następnym razem nie zawalić sprawy :)

      Usuń
  14. ach ta zimna kawa. jak ja to znam :) często duszkiem taka zimna dopijam i pędzę.. przy czym bez makijażu nie wychodzę, jakos tak, ale za to czesto się spóźniac lubię... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, u mnie z tym spóźnianiem podobnie. A bez makijażu to już ostateczność, bo wyglądam wtedy jak zombie ;)

      Usuń