Piątek, ostatni dzień szkoły. Za oknem leje. Dzieci smutne, bo jak tu się cieszyć z tego deszczu i błota na ferie? I stał się cud. Budzimy się w sobotę rano, a za oknami bielusieńko! Od razu na buziach pojawiły się uśmiechy. I czym prędzej do zabawy w białym puchu, najlepiej w piżamkach, bez śniadania - a jak :)
Nie wiem czy wiecie, ale znana jestem z tego, że gdy jest ciepło, w bagażniku zawsze wożę rowery dla dzieci, a zimą sanki i łopaty :) Co by zawsze być gotową na niespodziewaną wycieczkę do parku, czy za miasto. Bo bardzo lubimy takie właśnie nieplanowane, spontaniczne wypady.
Wracając do tematu. Moje dzieci uwielbiają budować: z klocków, z piasku, a domki z patyków i liści to już standard. Analogicznie zimą budują ze śniegu. Bałwanki, domki, forty obronne, a dziś na zarządzenie Izy zamek więc łopaty jak najbardziej się przydały.
Życzę sobie i wam jak najwięcej takich dni, kiedy znów możemy poczuć się jak dzieci i beztrosko pobawić się w śniegu.
Asia
Nie mogę się doczekać kiedy Oluś będzie większy i wspólnie będziemy się bawić w śniegu. :)
OdpowiedzUsuńCudne to serce na końcu. ;)
Pamiętam jak moje dzieci zaczynały przygodę ze śniegiem - każdą okazję wykorzystywały, aby go trochę podjeść, a sopelki lodu były dla nich wyśmienitymi lizakami. Wtedy też poznały najważniejszą zasadę związaną ze śniegiem - nie dotykać żółtego :D
Usuń